Fani serialu „Gra o tron” wreszcie poznali odpowiedź na pytanie o los Jona Snowa, jednego z najpopularniejszych bohaterów produkcji. Okazało się, że zarówno twórcy, jak i obsada, a nawet włodarze HBO od mniej więcej dwunastu miesięcy wciskali nam kit. Co to oznacza? (Jeżeli ktoś nie oglądał 2. odcinka 6. sezonu „Gry o tron”, w tym momencie powinien przestać czytać).
Wraz z premierą 6. sezonu „Gry o tron” wydarzyło się to, czego od dłuższego czasu obawiali się zarówno twórcy, jak i fani produkcji: serial wyprzedził fabularnie książki, na podstawie których jest tworzony. Wszystko przez to, że George R.R. Martin nie zdążył na czas napisać nowego tomu „Pieśni Lodu i Ognia”. I choć w niektórych wątkach, jak choćby tym dotyczącym wysp Pyke i Balona Greyjoya, HBO wciąż czerpie z opublikowanych powieści, w wielu innych najważniejsze do opowieści o Siedmiu Królestwa wydarzenia po raz pierwszy opowiedziane zostaną na ekranie telewizora – przykładem kwestia życia i śmierci Jona Snowa, który zarówno w finale 5. sezonu, jak i w ostatniej z dotychczas opublikowanych książek Martina wykrwawiał się na śniegu.
Jon Snow nie żyje – jak mantrę powtarzali wszyscy zaangażowani w produkcję serialu „Gra o tron”, z głównym zainteresowanym, aktorem Kitem Harringtonem na czele. Jeszcze niedawno, gdy pytano go, dlaczego tak wiele czasu spędził w Irlandii, gdzie kręcony jest serial, skoro jak twierdzi jego postać nie żyje, odpowiadał bezczelnie, że grał zwłoki. Tak brzmiała oficjalna wersja, powtarzana nawet przez szefa programowego HBO, podkreślana tym mocniej, im więcej pojawiało się doniesień dotyczących Harringtona na planie „Gry o tron” czy wręcz jego zdjęć z kręcenia różnych scen. Dalsze losy tego bohatera były owiane taką tajemnicą, że w trakcie produkcji nowego sezonu nikomu nie wolno było wymawiać słów „Jon Snow”, więc zamiast nich przyjęto dla tej postaci kryptonim „LC” (od słów Lord Commander, czyli Lord Dowódca).
Tymczasem ostatnia scena drugiego odcinka nowego sezonu pokazała nam Jona żywego, zgodnie z teoriami fanów przywróconego do życia z pomocą magii kapłanki Czerwonego Boga.
Rzecz jasna, choć znamy już odpowiedź na najważniejsze z pytań, wiele innych pozostaje otwartych. Na przykład to dotyczące powrotu Jona nie jako Snowa, a więc bękarta, ale Starka, dziedzica Winterfell. Wspiera ją samo HBO, które powtarzało, że „Jon Snow nie żyje”, a więc teraz może twierdzić, że nie kłamało, bo ta postać umarła, a na jej miejsce z narodził się Jon Stark. Wspierają ją też wykonane nielegalnie przez fanów zdjęcia z planu, gdzie rzekomo widać Jona w zbroi z wilkorem na piersi, a więc herbem rodu jego ojca.
Najważniejszym w tym wszystkim pozostaje jednak relacja HBO z fanami serialu. Bo, jak pisałem, stacja łgała nam bez skrępowania, zaprzęgając do zadania szerzenia dezinformacji wszystkich zaangażowanych w serial. Jasne, teraz może będą się zasłaniać tym „Jon SNOW nie żyje”, ale fakt faktem, że nam ściemniali. I co? I super. To niezwykła relacja, coś w popkulturze (tej najpopularniejszej, tworzonej z wielomilionowymi budżetami) niezwykłego. Podczas gdy zwłaszcza Hollywood dwoi się i troi, by nikogo nie obrażać, nikomu się nie narazić i każdemu przypodobać, HBO postanowiło przez blisko rok grać fanom swojej flagowej produkcji na nerwach.
W efekcie, po przeciętnym 5. sezonie, wszyscy na kolejną serię czekali jak na szpilkach i premiera stała się wydarzeniem niemalże tak głośnym jak egzekucja Neda Starka czy Krwawe Gody. To wszystko oczywiście zasługa samego Martina, który jest tak bezlitosny dla swoich bohaterów, tak często przyzwyczajał nas do nie przywiązywania się do nich, że permanentna śmierć Jona była realną możliwością. Tutaj jednak udało się z przewidywalnego zwrotu akcji (główny bohater jednak ocalał) uczynić emocjonujące i wyczekiwane wydarzenie – niezwykła sztuka.
Miłośnicy książkowej „Pieśni Lodu i Ognia” mogą narzekać, że fakt nieopublikowania przez Martina nowej książki to coś złego. I sporo w tym racji. Prawda jest jednak taka, że samemu serialowi nic lepszego przydarzyć się nie mogło.
4 maja o godz. 21:47
Jeżeli ktoś nie oglądał 2. odcinka 6. sezonu „Gry o tron”, to i tak od kilku dni o tym wie, a nawet jak nie wie, to się zorientował po tytule.
PS „Nieprzywiązywanie” nie piszemy czasem łącznie?
4 maja o godz. 22:09
To był tylko jeden ruch.
Czekajmy na trzeci odcinek
4 maja o godz. 23:09
Będzie tak: obudził się tylko na moment, po czym jednak kojfnął 😉
5 maja o godz. 0:06
Byc moze moje odczucia wielu uraza i sie nie zgodza, ale…
czytalem te powiesc w orginalnej wersji, jest zdecydowanie lepsza od polskich tlumaczen i z poczatkowej fascynacji, powoli doszedlem do punktu , mowiac delikatnie, zniesmaczenia. Co trzeba miec w glowie aby przerzucic na slowo takie okrucienstwo, detale katowania dziecka, smakowanie okrucienstwa. Pomijajac wprawe pisarza, jego” geniusz” wymyslenia historii, pozostaje u mnie niesmak, ze ten geniusz jest byc moze psychopata, pedofilem i sadysta. Na szczescie te cechy ( mam nadzieje) uzewnetrzniaja sie jedynie jako pisane slowo. Te rozciagniete do granic absurdu watki i brak wizji zakonczenia i zdecydowania sie na kogo postawic doprowadzily juz te powiesc do absurdu. Mozna pokazywac nowe twarze, nowych bohaterow, ale to juz chodzi tylko o kase, logiki juz brak.
5 maja o godz. 19:26
@czaro
Wybacz, ale bredzisz waść. Równie dobrze można napisać dowolne pomyje na ciebie. Nie diagnozuje się ludzi, o których nic się nie wie.