Po pięciu pierwszych odcinkach nowego sezonu możemy już stwierdzić, że jest wyjątkowo interesująco i naprawdę dużo się dzieje. Niestety, serial trzęsie się w posadach pod ciężarem ilości wątków i bohaterów.
Na nudę w 6. serii „Gry o tron” nikt narzekać nie może – trupów co niemiara, w niemalże każdej scenie jesteśmy świadkami przełomowych wydarzeń, a zwrotów akcji było już tyle, co w 4. i 5. sezonie razem wziętych. To niewątpliwy postęp, bo zdarzało już się, że akcja mocno się ciągnęła. Krokiem naprzód jest również redukowanie ilości wątków, głównie poprzez uśmiercanie postaci lub wiązanie ich losów, co sprawia, że snuta od kilku lat opowieść zaczyna sprawiać wrażenie, jakby wreszcie zmierzała ku finałowi, zamiast tylko rozrastać się na boki.
I biorąc pod uwagę tempo ostatnich pięciu odcinków, nie dziwią już zapowiedzi twórców serialu, którzy oznajmili, że sezony 7. i. 8 będą finałowymi i w sumie będą miały ledwie 13 odcinków (dotychczas na każdą serię składało się dziesięć epizodów).
Mając na uwadze ilość zwrotów akcji z tegorocznych pięciu odcinków musimy jednak pochylić się nad tym, jak się je nam prezentuje. Bo „Gra o tron”, serial, który zdobywał publikę pokazaniem intryg na szczytach władzy i prawdziwych oblicz ludzi o nią walczących, teraz zamienia się w bryk z Martinowskiej historii, okrojony ze wszystkiego, co co nie jest dla fabuły kluczowe. Przypomnijcie sobie, jak mało czasu ekranowego miała dotychczas Daenerys, jak rzadko zaglądaliśmy do Królewskiej Przystani, do Sama, w jak krótkich przebłyskach pokazano nam Dorne czy Winterfell, jak pośpiesznie skakano po wątku Tyriona i Varysa. Jakkolwiek znaczącą ilość czasu poświęcono wyłącznie Jonowi oraz – głównie dzięki ostatniemu odcinkowi – Branowi, a także Aryi, choć tu głównie pokazuje nam się jej trening w stylu Jedi.
Nie ma tu więc miejsca na nic, poza rzeczami do pokazania koniecznymi. Stąd to wrażenie, że dzieje się tak wiele: bo opowieść, jaką jest „Gra o tron”, zredukowano do zbioru wycinków z tego, co najważniejsze, pozbywając się niemalże całego tła.
Czy to dobre zjawisko? Z jednej strony – zdecydowanie tak. Bo, jak wspominałem, wreszcie możemy poczuć, że ta historia dokądś zmierza, że Bran nie błąkał się tyle po pustkowiach bez celu, a Daenerys może wreszcie łaskawie ruszy tyłek do Westeros i zawalczy o swoje dziedzictwo. Z drugiej strony jednak: czy tu naprawdę chodzi tylko o to, by pokazywać nam w krótkich scenach kolejnych padających jak muchy bohaterów i kazać czekać z tygodnia na tydzień na choćby kilka minut z najważniejszymi postaciami? Weźmy wątek Cersei i jej walki z fanatykami – szalenie interesujący, a tymczasem popycha się go do przodu skokami, w rozrzuconych po odcinkach króciutkich scenach.
Wszystko to dziwi zwłaszcza dlatego, że zmiana nastąpiła nagle, a tempo sprawia wrażenie, jakby twórcy obudzili się pewnego dnia ze świadomością ilości odcinków i tego, jak wiele mają wątków. Uwolnieni od kotwicy w postaci prozy Martina wypłynęli więc na szerokie wody i zaczęli z całą mocą wiosłować ku finałowi
Oby najbliższe odcinki jeszcze bardziej przerzedziły wątki, tak aby w sezonach 7. i 8. finał został należycie rozpisany i spokojnie rozegrany, bez pośpiechu.
24 maja o godz. 14:58
Przepraszam, ale chyba oglądamy inny serial. Więcej zwrotów akcji niż w 4 i 5 sezonie? 4 sezon – zabójstwo króla, namiestnika, wątek Dorne z Oberynem na czele, Ogar i Arya…mam wymieniać dalej? „Krokiem naprzód jest również redukowanie ilości wątków, głównie poprzez uśmiercanie postaci” – przepraszam, a kogo to uśmiercono aby zredukować wątek, starego Boltona lub Balona? Przecież właśnie ich śmierci rozwijają wątek Ramsey’a i Grejyoyów. Chyba jakieś nieporozumienie.
24 maja o godz. 22:25
Panie Zwierzchowski z głową u pana zupełnie coś nie w porządku… Gdzie mój komentarz?
25 maja o godz. 9:20
Poprzedni komentarz nie miał nic wspólnego z tematem wpisu czy czymkolwiek w ogóle, poza obrażaniem mnie, autora. I tak jak kasuję wpisy obrażające innych, tak ten też poleciał.
Gorąco zachęcam do wyrażenia swojego zdania o serialu, książkach czy moim wpisie, tak jak choćby uczyniła jaga1234 – nie zgadzam się z tezami tego komentarza, ale jest merytoryczny, więc nie ma absolutnie żadnych powodów, by zniknął.