W Polsce ukazało się już pięć tomów serii komiksowej Briana K. Vaughana i Fiony Staples. To historia pisana z rozmachem, pełna humoru, zaskakująca i odważna/szalona fabularnie.
W skrócie: to bezapelacyjnie jedna z najlepszych ukazujących się na naszym rynku serii komiksowych (przemawiają za tym również spływające na „Sagę” nagrody), a przy tym zdecydowanie najbardziej oryginalna.
Bo tak jak specjaliści od marketingu uwielbiają nazywać coś nową „Grą o tron”, kolejnymi „Gwiezdnymi wojnami” czy następnym „Harrym Potterem”, tak w tym wypadku jakiekolwiek porównania są niemożliwe.„Saga”, jak sugeruje sam tytuł, to historia rodzinna, z małą Hazel w centrum, a także jej matką i ojcem, babcią i dziadkiem, opiekunką i całą rzeszą ludzi, na których natykają się w swoich kosmicznych wędrówkach. Bo ten komiks to science fiction. Ale i fantasy – magia jak najbardziej występuje w tym wszechświecie.
Przy okazji zaś jest to historia opowiedziana niezwykle realistycznie, pod pewnymi względami: wprawdzie mamy tu smoki, statki-drzewa i najdziwniejsze stwory, w warstwie obyczajowej jest to jednak po prostu świetna opowieść o trudach rodzicielstwa, codziennej walce małżonków o swój związek, seksie, pracy i miłości; uzasadnionym byłby stwierdzenie, że „Saga” to taka telenowela.Jednym z bohaterów jest tu też niezwykle bogato zaludniony wszechświat, którego planety zwiedzamy w każdym zeszycie, odkrywając nowe, niesamowite światy i ich mieszkańców, z których każdy kolejny jest dziwniejszy od poprzedniego – rozmach kreacji, ale też humor i odwaga twórców, imponują. Bo kiedy wydaje się, że Vaughan i Staples nie wymyślą już niczego równie niesamowitego co kilka stron wcześniej, oni znowu to robią.
Tak sobie założyli, że stworzą dzieło niemożliwe do zekranizowania, coś, czego nie udźwignąłby budżet żadnego serialu czy filmu, czego nie pokazałaby żadna telewizja i nie wyświetlałyby sieci kin. Stąd olbrzymia skala opowieści i dziesiątki lokacji, obrazowa przemoc, golizna i seks oraz nieugrzeczniony język.„Saga” jest więc połączeniem uniwersalnej opowieści o młodych rodzicach z realizowaną z niezwykłym rozmachem, oryginalną space operą, gdzie zwroty fabularne rozplanowane są niemalże co stronę, a co dwie odwiedzamy nową planetę. Ciekawe to połączenie fantastyczności z obyczajowością, naprawdę wyjątkowe.
Tą serią można się tylko zachwycać. Kolejne tomy zaś jedynie potwierdzają klasę Vaughana i Staples.