Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Blog coolturalny Marcina Zwierzchowskiego - Blog coolturalny Marcina Zwierzchowskiego Blog coolturalny Marcina Zwierzchowskiego - Blog coolturalny Marcina Zwierzchowskiego Blog coolturalny Marcina Zwierzchowskiego - Blog coolturalny Marcina Zwierzchowskiego

14.12.2016
środa

„Legion samobójców” w wersji rozszerzonej

14 grudnia 2016, środa,

SUICIDE SQUADKilka miesięcy po kinowej premierze filmu Davida Ayera możemy obejrzeć jego o jedenaście minut dłuższą wersję, a także zajrzeć za kulisy realizacji tego budzącego skrajne emocje blockbustera.

Skrajne, bo to film, który bardzo chciałoby się lubić, ale na którego wady nie sposób przymknąć oczu. Z jednej strony świetni są tu Will Smith i Margot Robbie (jak generalnie większość obsady), dynamika w tytułowej grupie wypada bardzo dobrze, nie brakuje też humoru i akcji.

Z drugiej jednak poza pomysłem na postacie inwencji na nic innego nie starczyło, dlatego wydarzenia można podsumować jako podróż z punktu A do punktu B, a potem do punktu C, by w finale stoczyć nudną walkę ze sztampowym przeciwnikiem. W pierwszej części filmu zawodzi zwłaszcza montaż – chaotyczny, ze scenami alby zbyt enigmatycznymi, albo zbyt łopatologicznymi (przedstawianie postaci za pomocą napisów, ciągłe przypominanie, jacy to oni nie są źli).

W skrócie: założenia „Legionu samobójców” były bardzo ciekawe, realizacja już jednak dużo gorsza. Może to kwestia ledwie sześciu tygodni, jakie studio dało Davidowi Ayerowi na napisanie scenariusza?

Wersja rozszerzona filmu, dłuższa o całe jedenaście minut, w tej kwestii poprawia niewiele. Dość powiedzieć, że pierwszą dodatkową scenę udało mi się wypatrzeć po pięćdziesięciu minutach seansu, a był to wymiotujący w samolocie Killer Croc – z jakichś powodów uznano, że musimy to jednak zobaczyć. Poza tą malowniczą sekwencją wersja dłuższa oferuje jeszcze odrobinę więcej Harley i Jokera, a także dłuższe warianty scen znanych z wersji kinowej, rozbudowujące dialogi, a więc pogłębiające relacje w grupie. W sumie więc nic przełomowego.legion-samobojcow_plansza_1Ciekawiej wypadają za to dosyć obszerne materiały dodatkowe, czyli wywiady z twórcami, przybliżenie komiksowego oryginału, dłuższe spojrzenie na wszystkich najważniejszych bohaterów, także na Jokera.

Przyjrzymy się również procesowi produkcji filmowych gadżetów i tworzenia planów, pracy z obsadą i statystami oraz kaskaderami. Nacisk kładziony będzie jednak na obsadę i relacje między aktorami i aktorkami, tworzącymi zgraną ekipę (zrobili sobie nawet pasujące tatuaże) – a przynajmniej tak nam się to przedstawia, chyba w celu wzmocnienia przekazu, że Suicide Squad to naprawdę ciekawa grupka komiksowych herosów.maxresdefaultBo to jest ciekawa grupa. Bo obsada spisała się tu naprawdę dobrze. W zasadzie można powiedzieć, że zabrakło wyłącznie godnej ich historii, właśnie lepszego scenariusza, który może i Ayer by dostarczył, gdyby nie narzucony przez Warnera idiotycznie krótki termin (zważywszy na tak krótki czas, można się tylko dziwić, że Ayer tak świetnie rozpisał dynamikę grupy i dialogi).

„Legion…”, mimo wielu, wielu wad, swoje jednak zarobił, możemy więc się spodziewać, że jego bohaterowie powrócą. I dobrze. Bo jeżeli z zakulisowych materiałów można wyciągnąć jakiś wniosek, to taki, że ekipa przy realizacji bawiła się świetnie i naprawdę polubiła te postacie. Może więc za drugim razem wyjdzie lepiej?

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop